O feriach i czasie "po"

Nowy rok biegnie, jakby go kto gonił! Takie wrażenie wzięło się pewnie stąd, że w styczniu przepracowałam ledwie 10 dni. Wydłużona przerwa świąteczna, a później ferie zimowe rozleniwiły, rozregulowały, rozochociły na więcej! ;) Powoli jednak wracam na utarte tory i przyzwyczajam się do myśli, że następna dłuższa przerwa szykuje się dopiero za 2 miesiące. Kto to wytrzyma? ;)))

Podczas ferii pojechaliśmy jednak nad morze, gdzie spędziliśmy 4 dni i było wspaniale! Pogodę w kratkę rekompensowało nam "najodowane" powietrze, a czas tam spędzony wykorzystaliśmy maksymalnie: nasyciliśmy oczy pięknymi widokami niemal pustych plaż i miast, odwiedziliśmy miejsca, w których wcześniej nie byliśmy, ale i wróciliśmy do znanych zakątków, a nawet... zakosztowaliśmy morsowania, mocząc nogi w Bałtyku. ;) Przede wszystkim spacerowaliśmy, ale nie ukrywam, że i poruszanie się komunikacją różnego typu sprawiło nam mnóstwo frajdy. Pobudka przed świtem, wsłuchiwanie się w szum fal i krzyk mew, podziwianie feerii barw, które serwowało poranne i wieczorne słońce sprawiły, że jeszcze bardziej polubiliśmy ten hotelik, który odwiedziliśmy już w październiku. A przecież tak rzadko podczas podróży nocujemy pod tym samym adresem! Lokalizacja zwyciężyła. :) 

Na zakończenie ferii odwiedziliśmy góry przybrane w piękną, zimową szatę. Słoneczny, ciepły dzień, błękitne niebo, białe obłoki, niewielu ludzi na szlaku sprawiły, że uśmiechy nie schodziły nam z ust! Tak, człowiekowi do szczęścia naprawdę niewiele potrzeba! 

Ponadto podczas ferii przeczytałam kilka książek, spotkałam się z E., z którą wybrałyśmy się na wycieczkę do nieodległego miasta, gdzie odwiedziłyśmy Galerię Sztuki Współczesnej oraz nagadałyśmy się "na zapas", a także byłam na szkoleniu i zakupach, załatwiłam kilka spraw dla mamy i teściowej, i tak zwyczajnie poleniuchowałam.  

Po tym wszystkim trudno się dziwić, że zderzenie z codziennością było brutalne! ;) A jednak 2 tygodnie zleciały, jak z bicza strzelił.

W poprzedni piątek, po pracy spotkałam się z P. Na jutro (po lekcjach i wizycie lekarskiej) też trzeba by coś miłego zaplanować. Tylko co? Hmm, coś wymyślę! :))

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zwiedzam/-y

11 listopada

...