Trudny czas...
Po tygodniu wolnego wcale nie czuję się wypoczęta. Umyłam wszystkie okna, wyprałam i zawiesiłam firanki, w ogrodzie rozpoczęłam sezon sekatorowy, a wczoraj uprzątnęłam altankę i od tego wszystkiego boli mnie całe ciało, ale bardziej głowa od ciągłego myślenia o tym co teraz i o przyszłości, która niezbyt kolorowo się maluje.
Zgodnie z wytycznymi zadałam uczniom materiał do powtórek, ale postarałam się ich "nie zasypać" nadmiarem ćwiczeń, bo przecież nie to jest w tym tak trudnym czasie najważniejsze! Teraz przygotowuję się do nauczania zdalnego, cokolwiek to znaczy. Dziś czeka mnie mini e-konferencja z panią dyrektor oraz koleżankami i kolegą z pracy. Będziemy testować jedną z platform do e-learningu. Mam mnóstwo wątpliwości w związku z tym nowym sposobem przekazywania wiedzy. Po pierwsze: Jak duże obciążenia są w stanie wytrzymać serwery, na których te platformy działają? Po drugie: Jak dotrzeć do wszystkich uczniów? Tak, czytałam o papierowych materiałach, które szkoła ma przesyłać nieposiadającym dostępu do Internetu, ale taka forma komunikacji potrwa wieki, więc jak w tej sytuacji na bieżąco sprawdzać czy uczeń zrozumiał, co ma zrobić, i opanował odpowiednie umiejętności? Po trzecie: Czy wszyscy uczniowie (szczególnie ci w klasach 1-3, ale także starsi, z różnymi zaburzeniami) oraz nauczyciele będą potrafili obsłużyć platformę do nauczania zdalnego? Wierzę w umiejętności każdego człowieka, ale wiem też, że nie wszyscy wszystko umieją i nawet rodzice nie zawsze mogą pomóc dziecku w obsłudze nowych aplikacji. I po czwarte (najważniejsze!): Czy NAPRAWDĘ tak duże znaczenie mają teraz oceny, egzaminy, podstawa programowa i klasyfikacja??? Czy nie można by wystawić świadectw na bazie ocen z końca I półrocza i na ich podstawie przyjmować uczniów do szkół ponadpodstawowych?
Ech...
Owszem, też martwi mnie to, że nie wszystko, co zaplanowałam na ten rok szkolny, uda mi się zrealizować, szczególnie lektury w klasie siódmej spędzają mi sen z powiek, ale zawsze można "sprężyć się" w następnym roku, a nie teraz, kiedy wokół szaleje wirus, prawda? A może te wszystkie lęki i obiekcje miną, gdy tylko zaczniemy pracować "po nowemu"? Może rzeczywiście takie nauczanie nie jest niczym złym i przyniesie oczekiwane rezultaty? Cóż, czas pokaże.
Chciałam wolnego, to mam. Trzeba uważać, czego sobie życzymy, bo niespodziewanie nasze życzenia mogą się spełnić i wcale nie musimy być z tego powodu zadowoleni! ;)
A co u Was? Jak radzicie sobie w tym trudnym czasie? Mam nadzieję, że zdrowie Wam dopisuje?! Pozdrawiam ciepło!
Zgodnie z wytycznymi zadałam uczniom materiał do powtórek, ale postarałam się ich "nie zasypać" nadmiarem ćwiczeń, bo przecież nie to jest w tym tak trudnym czasie najważniejsze! Teraz przygotowuję się do nauczania zdalnego, cokolwiek to znaczy. Dziś czeka mnie mini e-konferencja z panią dyrektor oraz koleżankami i kolegą z pracy. Będziemy testować jedną z platform do e-learningu. Mam mnóstwo wątpliwości w związku z tym nowym sposobem przekazywania wiedzy. Po pierwsze: Jak duże obciążenia są w stanie wytrzymać serwery, na których te platformy działają? Po drugie: Jak dotrzeć do wszystkich uczniów? Tak, czytałam o papierowych materiałach, które szkoła ma przesyłać nieposiadającym dostępu do Internetu, ale taka forma komunikacji potrwa wieki, więc jak w tej sytuacji na bieżąco sprawdzać czy uczeń zrozumiał, co ma zrobić, i opanował odpowiednie umiejętności? Po trzecie: Czy wszyscy uczniowie (szczególnie ci w klasach 1-3, ale także starsi, z różnymi zaburzeniami) oraz nauczyciele będą potrafili obsłużyć platformę do nauczania zdalnego? Wierzę w umiejętności każdego człowieka, ale wiem też, że nie wszyscy wszystko umieją i nawet rodzice nie zawsze mogą pomóc dziecku w obsłudze nowych aplikacji. I po czwarte (najważniejsze!): Czy NAPRAWDĘ tak duże znaczenie mają teraz oceny, egzaminy, podstawa programowa i klasyfikacja??? Czy nie można by wystawić świadectw na bazie ocen z końca I półrocza i na ich podstawie przyjmować uczniów do szkół ponadpodstawowych?
Ech...
Owszem, też martwi mnie to, że nie wszystko, co zaplanowałam na ten rok szkolny, uda mi się zrealizować, szczególnie lektury w klasie siódmej spędzają mi sen z powiek, ale zawsze można "sprężyć się" w następnym roku, a nie teraz, kiedy wokół szaleje wirus, prawda? A może te wszystkie lęki i obiekcje miną, gdy tylko zaczniemy pracować "po nowemu"? Może rzeczywiście takie nauczanie nie jest niczym złym i przyniesie oczekiwane rezultaty? Cóż, czas pokaże.
Chciałam wolnego, to mam. Trzeba uważać, czego sobie życzymy, bo niespodziewanie nasze życzenia mogą się spełnić i wcale nie musimy być z tego powodu zadowoleni! ;)
A co u Was? Jak radzicie sobie w tym trudnym czasie? Mam nadzieję, że zdrowie Wam dopisuje?! Pozdrawiam ciepło!
Wiesz, ja już zeszły tydzień pracowałam "po nowemu" i udało mi się omówić z 7 klasą "Dziady" i nawet dość dobrze nam to wyszło.
OdpowiedzUsuńRodzice uczniów mojej szkoły piszą, ze dobrze, że uczniowie pracują, ze mają ukierunkowane działania, że to jest sposobem na nudę i złe myśli.
Wolałabym normalnie pracować, ale...
Trzymaj się, dbaj o siebie...
Pozdrawiam najserdeczniej :)
Dziękuję! Po weekendzie czuję się nieco lepiej, ale w piątek wieczorem widziałam w lustrze upiora, a to dopiero 10 godzin online za mną. W zbliżającym się tygodniu czeka mnie 16h, plus przygotowanie, wysyłanie scenariuszy i innych materiałów. Też chcę do NORMALNEJ pracy. Trzymaj się i Ty! Pozdrawiam ciepło. :)
Usuń